piątek, 28 kwietnia 2017

Legendy sportu czy terroryści? Świat wg Erdogana

Rządy Recepa Tayyipa Erdogana w Turcji mijają pod znakiem zerwania z trwającym przez niemal wiek, „kemalistycznym” porządkiem. „Nowy sułtan” przetrwał bunty, próbę zamachu stanu, wybory i referenda. Czasy republiki odchodzą w niepamięć nie tylko poprzez zmianę ustroju, ale i zerwanie z dotychczasowymi symbolami. Wśród upadających legend są te największych tureckich sportowców. 

Gwizdek rozpoczyna spotkanie. Niesieni dopingiem swoich kibiców Koreańczycy z Południa wymieniają pierwsze podania. W roli gospodarzy mistrzostw świata, po wielu kontrowersjach,
Hakan Sukur zdobywając najszybszego
 gola w historii mistrzostw świata
dobrnęli aż do spotkania o brązowy medal. Pierwszą akcję meczu mającego przynieść im historyczny sukces budują z udziałem obrońców. Futbolówka plącze się między nogami jednego z nich. Umiejętnie wygarnia ją wślizgiem Turek Ilhan Mansiz. Piłka trafia pod nogi największego gwiazdora drużyny znad Bosforu – Hakana Sukura. Ten nie zastanawia się i z wyjątkową precyzją umieszcza ją w bramce rywali. Gol strzelony zaledwie 11 sekund po rozpoczęciu spotkania przechodzi do historii jako najszybciej zdobyta bramka w historii mistrzostw świata. Rozpoczyna też zwycięski marsz Turków, którzy 90 minut później padają sobie w ramiona. Wygrali 3:2 i są trzecią drużyną globu. Brązowymi medalistami pierwszego mundialu w XXI wieku. Sukur jest na ustach wszystkich. Na oczach kamer świętuje razem z Arifem Erdemem, klubowym kolegą z Galatasaray Stambuł.

Razem z Sukurem i Erdemem bawi się cała Turcja. Place największych miast w kraju wypełniają się ludźmi. Bawi się Ankara, Izmir, Trabzon, Stambuł. W tym ostatnim mieście znajdujący się w centrum park Gezi wypełniają kibice wymachujący flagami i wznoszący pełne dumy okrzyki. Turcja się cieszy, a w gazetach, które o poranku wyjadą z drukarni, zdjęcie Sukura pojawi się na okładce z jednoznacznym napisem. Bohater.

Piętnaście lat później po spotkaniach tureckiej reprezentacji miejskie place pozostają opustoszałe. Gwiazd, które popularnością przebiłyby Sukura nie widać. Na ostatni Mundial Turcy nawet nie pojechali. Dzienniki przygotowywane w czołowych redakcjach trochę przypominają jednak te z 2002 roku. Znów z pierwszych stron krzyczeć będą o dawnych gwiazdorach Galatasaray i reprezentacji. Powtarzają się jednak tylko główni aktorzy. Turcja jest niespokojna, a w gazetach, które o poranku wyjadą z drukarni, zdjęcie Sukura pojawi się na okładce z jednoznacznym napisem. Terrorysta.


Nad grobem republiki

Od niemal wieku cała Turcja kręciła się wokół jednego symbolu. Lądując samolotem w potężnym Stambule, bliskowschodnią kulturę wita się na lotnisku im. Mustafy Kemala Ataturka. Przemierzając popularny Złoty Róg, przejdziemy przez piękny most – Ataturka. Stamtąd udać się można do jednej z głównych atrakcji turystycznych, pałacu Dolmabahce – zamieszkiwanego niegdyś przez Ataturka, czy poszukać sportowych wrażeń na największej miejskiej arenie – Stadionie Olimpijskim, oczywiście poświęconym Ataturkowi. W innych miastach sytuacja nie wygląda wcale inaczej. Pierwszemu prezydentowi tureckiej republiki hołduje się tutaj przy każdej okazji.

 – Zwyciężył Greków, Anglików i w końcu samego sułtana. Z ruiny, jaką było w latach 20. państwo osmańskie, stworzył nowoczesny, świecki kraj z łacińskim alfabetem, powszechnym dostępem do edukacji, prawem głosu dla kobiet – mówił swego czasu „Gazecie Wyborczej” Ismail Koc, przedsiębiorca z Izmiru, z dumą nazywający się “Kemalistą”. Turcja do niedawna była pełna “Kemalistów”. Większość społeczeństwa wspominała wielkiego wodza, który przybliżył kraj do nowoczesnego świata i dał mu szansę na rozwój. Trwająca od lat 30-tych formuła, jak wszystko w świecie, wreszcie zaczęła się jednak przedawniać.

Nie bez zasługi w tej sprawie jest obecny prezydent, choć wkrótce mówić będzie trzeba raczej “monarcha”, Recep Tayyip Erdogan. Rządy prowadzonej przez niego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), które rozpoczęły się nad Bosforem w 2002 roku, to ostatnia prosta do zerwania z “Kemalizmem” i republiką Turecką. Republiką, która w ubiegłych latach przegrała ostatnie starcia o utrzymanie się na powierzchni.


Gdy jedność nie wystarczy

28 maja 2013 roku park Gezi w Stambule znów wypełnia się ludźmi. Obok siebie stają kibice wrogich klubów – Besiktasu, Fenerbahce i Galatasaray. Łączy ich wspólny interes. Tym razem machający flagami i wznoszący okrzyki Turcy nie świętują sportowych sukcesów. Spotkali się tam by okazać sprzeciw autorytarnym erdoganowskim rządom. Zaplanowane na ten dzień zniszczenie
parku, w celu zrobienia miejsca na kolejne centrum handlowe, to tylko pretekst. Protest przenosi się do pozostałych części Stambułu, a potem wybucha także w innych miastach. Brutalnie neutralizuje go policja. Znikają flagi i transparenty. Ginie 11 osób, osiem tysięcy zostaje rannych, kolejne trzy tysiące trafiają do aresztu.  

Trzy lata później ulice największych miast Turcji znów zalewają się krwią.  Armia, uważająca się od niemal wieku za strażnika “Kemalizmu” i mająca na koncie kilka udanych zamachów stanu, staje do ostatniej walki o republikę. Rozpoczyna się wojskowy pucz. Na ulice wjeżdżają czołgi. Nad głowami mieszkańców największych miast przelatują odrzutowce. Tym razem umiera ponad 300 osób. Siedmiokrotnie więcej jest rannych. O poranku śladów wielkiego buntu już praktycznie nie widać, Erdogan wchodzi na mównicę, wskazuje winnego i rozpoczyna jedną z największych czystek w dziejach. 
W przeszłości wojskowe zamachy stanu doprowadzały w Turcji do przejęcia władzy. 
Ten w 2016 roku został stłumiony w kilka godzin 

Lista Erdogana

– Aresztowani zostali wojskowi, którzy uczestniczyli w puczu. Teraz zaczynają się procesy sądowe. W przypadku Turcji mówi się często o karze “wielokrotnego dożywocia”, jaka nie raz była tu stosowana. To może czekać najważniejsze osoby oskarżane o organizację puczu – mówi mi dr hab. Adam Szymański, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. 

Recep Tayyip Erdogan za głównego winnego próby zamachu stanu uznaje swojego dawnego współpracownika, zamieszkującego USA przywódcę religijnego i polityka Fetullaha Gulena.
Restrykcje spotykają wszystkich, których jakkolwiek można z nim powiązać. Minister sprawiedliwości Bekir Bozdağ po czasie przyznaje, że procesy wytoczono w sumie 70 tysiącom ludzi. Ponad połowa z nich trafiła do aresztu. Dane ujawnione w kwietniu 2017 roku są jeszcze bardziej szokujące. Restrykcje dotknęły wojskowych, sędziowie, prokuratorów, profesorów akademickich, dziennikarzy, a nawet… piłkarskich arbitrów.

– Nasza federacja zdecydowała o konieczności zwolnienia 94 ludzi, wśród których są regionalni i krajowi sędziowie oraz ich asystenci, członkowie lokalnych związków i obserwatorzy piłkarscy – pisała w specjalnie wydanym oświadczeniu Turecka Federacja Piłkarska. Według informacji dziennika “Hurriyet”, wśród nich miał być arbiter pracujący przy spotkaniach najwyższej klasy rozgrywkowej. W medialnych plotkach na liście oskarżonych o wspieranie Gulena znalazł się nawet jeden z najpopularniejszych sędziów na świecie Cuneyt Cakir, mający na koncie prowadzenie finału Ligi Mistrzów. Informacja okazała się jedynie plotką, ale niosła ze sobą jasny przekaz – w tej wojnie nie będzie nietykalnych, niezależnie od sprawowanej funkcji i społecznego szacunku. Świat sportu miał się o tym jeszcze brutalnie przekonać.

Zmazać z tablicy nazwiska legend

Pucz przyniósł namacalnego wroga Erdoganowskiej Turcji. Ruch Fetullaha Gulena doczekał się w mediach i wypowiedziach przedstawicieli partii prezydenta skonkretyzowanej nazwy: organizacji terrorystycznej “FETO”. Jakiekolwiek powiązania z nią zaczęły skutkować natychmiastowymi problemami. 

Nową rzeczywistość najłatwiej budować na zgliszczach poprzedniej. Upaść musiały więc pomniki. Pierwszym potężnym, na który zamachnął się Erdogan, był ten jego dawnego kolegi z AKP – Hakana
Hakan Sukur w 2011 roku został deputowanym.
Erdogan był jednym z ojców jego politycznej kariery
Sukura. 112-krotny reprezentant Turcji, brązowy medalista mistrzostw świata z 2002 roku i ikona najlepszych czasów w historii tamtejszego futbolu, po zakończeniu piłkarskiej kariery zabrał się za politykę. Z Erdoganem i Gulenem współpracował jako deputowany. Gdy ich drogi się rozeszły, mu bliżej było do tego drugiego. Teraz miał ponieść konsekwencje tej decyzji.

– Hakan Sukur jest podejrzewany o członkostwo w zbrojnej organizacji terrorystycznej – grzmiała w oświadczeniu agencja informacyjna Anadolu. Wydany został nakaz jego aresztowania. Po przeszukaniu należących do Sukura nieruchomości zatrzymano jego ojca. Gdyby były piłkarz był na miejscu, a nie w Stanach Zjednoczonych, on również trafiłbym do aresztu.

Po kilku miesiącach w legendarnego napastnika wymierzono kolejny cios. Sukur, po interwencji ministerstwa, pozbawiony został członkostwa w Galatasaray Stambuł, drużynie, z którą zdobył Puchar UEFA i osiem krajowych mistrzostw. Oficjalny powód? Nie opłacenie składek członkowskich. Podobny los spotkał innego zawodnika znakomitej reprezentacji z początku XXI wieku – Arifa Erdema. 

– Wojna rządu z FETO ma duży wpływ na Turecką Federację Piłkarską (TFF). Decyzja o usunięciu Sukura i Erdema z Galatasaray nie zostałaby podjęta bez nacisków z góry – potwierdza dziennikarz Elnur Kuliev. – Niezależnie od tego, czy uznaje się ich za winnych, nie powinno się wymazywać tego, co zrobili dla sportu w tym kraju – dodaje.

“Wstydzę się za syna”

W tureckim sporcie roztrzaskiwane są jednak nie tylko piłkarskie pomniki. Mehmet Kanter, ojciec gwiazdora drużyny NBA Oklahoma City Thunder – Enesa Kantera, publicznie deklarował, że
wstydzi się swojego syna ze względu na jego upodobania polityczne. Jeden z najlepszych tureckich koszykarzy od lat nie kryje przywiązania do ruchu Fetullaha Gulena i otwarcie krytykuje ojczysty rząd. Jak widać, społeczna presja powoduje, że jego poglądy piętnowane są nawet przez najbliższą rodzinę. 

Ofiarą podejrzeń o powiązania z FETO był też m.in. doświadczony piłkarski trener Samet Aybaba, który długo wspominał, że nie może znaleźć pracy ze względu na rozsiewane przez prezydenta TFF Yildrima Demirorena plotki. Ostatecznie po wielu miesiącach bez stanowiska, przyjęto go w 2-ligowym Sivassporze. 

– Wytwarzana jest atmosfera, w której ludzie starają się nie wchodzić w żadne relacje z osobą podejrzewaną o jakiekolwiek powiązania z ruchem Gulena, nie mówiąc już o zatrudnianiu jej. Może to mieć bowiem negatywne skutki nawet dla osób trzecich, samych pracodawców. Nie chodzi tutaj zresztą tylko o strach przed konsekwencjami. Wiele
Podczas gdy Enes Kanter otwarcie krytykuje Erdogana, 
inny gwiazdor NBA z Turcji, Hedo Turkoglu (na zdjęciu), 
chętnie pokazuje się w towarzystwie prezydenta
osób stoi na tym samym stanowisku co rząd i właśnie z tego powodu nie chce mieć nic wspólnego z “Gulenowcami” – przyznał dr hab. Adam Szymański.

Naród przemówił

Na horyzoncie próżno szukać poprawy sytuacji. Po wielomiesięcznym stanie wyjątkowym, zarządzonym w Turcji w konsekwencji nieudanego zamachu stanu, ułatwiającym Erdoganowi wprowadzanie poważnych zmian i wcielanie w życie kolejnych decyzji, naród stanął do urn w referendum. Minimalna większość zdecydowała o stałym poszerzeniu władzy prezydenckiej, wbijając prawdopodobnie ostatni gwóźdź do trumny “kemalowskiej” republiki. Czy decyzja ta pogłębi represje dotykające ikony tureckiego sportu?

– Czas Sukura w Turcji przeminął, on nigdy nie będzie mógł tu wrócić. – mówi dziennikarz Emre Hasturk. – A co z referendum? Zmiany polityczne nie powinny mieć wpływu na sport, ale niestety nie zawsze jest to możliwe. Prezes TFF, Yildrim Demiroren, niedawno zapewnił, że światy sportu i polityki nie powinny się przeplatać tylko po to, by po chwili poinformować, że w referendum będzie głosował na “tak”. Taka deklaracja musi
Prezes Tureckiej Federacji Piłkarskiej Yildrim Demiroren nie ukrywa
 swojej sympatii do prezydenta Erdogana.
mieć wpływ na to, jak zachowywać będą się klubowi działacze i trenerzy, którzy nie będą chcieli podpaść władzom. To jeden z powodów, dla których nasza piłka nożna nie może zrobić kroku w przód – dodaje.

– Samo referendum nie będzie tu mieć wielkiego wpływu. Nawet jeśli większość wyraziłaby sprzeciw, to restrykcje wobec osób powiązanych z ruchem Gulena byłyby wprowadzane innymi drogami – zapewnia Adam Szymański.

– Trzeba popatrzeć na sprawę sprawiedliwie. Jestem daleki od wspierania AKP, ale za czasów ich panowania Turcja gościła wiele potężnych sportowych imprez, a do tego znacznie poprawiła się infrastruktura. Oczywiście, jeśli kraj będzie się islamizował, a rząd wprowadzi kontrowersyjne zmiany, jak przywrócenia “kary śmierci”, będzie zdecydowanie trudniej o organizację planowanego wyścigu F1 czy Euro 2024 – twierdzi Elnur Kuliev.

Erdogan zmierza do władzy absolutnej. Kontrowersyjny polityk ma teraz otwartą drogę, by zwiększać swoje znaczenie w kraju i jasne wydaje się, że republika ze snów Mustafy Kemala Ataturka właściwie już przestała istnieć. Okrzyknięty przez media “nowym sułtanem” prezydent w ubiegłym roku ogłosił, że oddany dawniej do rozbiórki park Gezi przeznaczono do rewitalizacji. Odbudowane zostaną historyczne koszary, które istniały tu w XIX wieku. Miejsce będące symbolem solidarności Stambułczyków dostanie więc nowe życie. Czy na takie samo ma szansę naruszony tak ostatnimi miesiącami turecki sport? Na miejscu zadeptanych legend mogą pojawić się nowe. Wielkiego mitu reprezentacji z 2002 roku, z takim Hakanem Sukurem, podobnie jak Turcji sprzed 15 lat, nigdy już jednak nie będzie.

Filip Cieśliński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz